Stoję na krześle, nie wiem po co, nie wiem dlaczego, to taki urywek który pamiętam wyraźnie. Mam na sobie zniszczone legginsy i jakiś stary sweterek. Tak mi wstyd... bo obok stoi On. A przecież mogłam założyć coś ładniejszego. Woła mnie, mówi: "Chodź lullaby, złapię Cię" i wyciąga ramiona, żeby pomóc mi zejść. Ale ja się waham. Nic z tego nie wychodzi, On się poddaje widząc moje niezdecydowanie.
Wyrzuty sumienia. Dlaczego nigdy nie śni mi się obecny chłopak, tylko ciągle powraca stara miłość?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz